ANDRZEJ BIEGAŃSKI
Pochodzi ze Śląska, gdzie - za czasów jego młodości - chłopak musiał mieć „solidny zawód”. Właśnie przez to utarte przekonanie Andrzej nigdy nie poszedł do szkoły muzycznej.
Krążył po różnych szkołach – od tej metalowej (niestety niemającej nic wspólnego z metalem jako gatunkiem muzycznym…), przez chemiczną, aż po studia polonistyczne i kulturoznawcze. W końcu osiadł na stanowisku zastępcy dyrektora miejskiej biblioteki.
Wkrótce znalazła się przestrzeń na kultywowanie swojej pasji z dzieciństwa. W lokalnym domu kultury poznał śpiewaczkę, która dostrzegła w nim talent i wprowadziła w świat opery, w której się absolutnie zakochał. Jest z siebie bardzo dumny, że na przesłuchaniach w ciemno mógł zaprezentować utwór swojego mistrza, Pavarottiego.